Drukuj
Kategoria: Aktualności
Seanse bezrozumności, żeby nie powiedzieć nienawiści pod adresem Viktora Orbána, a tym samym Węgier trwają u nas w najlepsze. Przedstawiciele najwyższych władz Rzeczypospolitej Polskiej albo nie panują nad sytuacją, albo świadomie włączyli się w kampanię kontra wypróbowanemu przyjacielowi Polski. Czyli idąc tym tropem, razem z George’m Sorosem i niektórymi agendami UE chcą usunąć przedostatni bastion cywilizacji chrześcijańskiej w Europie. Wtedy ostatnim będzie Polska.
Przykro do wystąpień niektórych naszych przywódców odnosić się, bo to poniżej godności narodu, który tak wiele zawdzięcza Węgrom, choćby tylko w XX i XXI wieku. Co się dzieje w kraju, w którym o posunięciach szefa jednego z ministerstw informuje opozycyjny poseł, a dopiero potem potwierdza to MON? Polska ma ostatnio w Europie tylko jeden sprawdzony adres - Budapeszt - i nie wiem z jakich powodów, chce za wszelką cenę ten kontakt spalić.
Węgry są wiarygodnym partnerem NATO, co potwierdzają aktualnie trwające manewry lotnicze Paktu na terytorium Węgier. Działają w formule „Bukareszt 9”, geopolitycznie stanowią drugą linię wschodniej flanki NATO i pierwszą na kierunku południowym - Bałkany. Tego, zdaje się, nie rozumieją nasi liderzy. Wszechstronna pomoc Węgier okazywana Ukrainie nie może się przebić w Polsce, natomiast przebija się ujadanie na naszego sprawdzonego sojusznika i jego przywódcę. Nawet jeden znany generał ubrał się w szaty sędziego. Lewica zaś zaciera ręce, że prawica wybiera dla niej kasztany z ognia. O tempora, o mores!
Patrioci, nie dajcie się wciągnąć w rydwany użytecznych idiotów. Bijcie się w piersi, że „z powodu covida” musieliście odwołać tegoroczny wyjazd do Budapesztu. Czyżby już nie ta koniunktura na spotkania z przyjaciółmi?
Zbliża się 12. rocznica tragedii smoleńskiej. Nie znam drugiego kraju, w którym byłoby tyle upamiętnień tej naszej narodowej traumy. Nie znam drugiego kraju, w których mamy nie tylko bratanków, ale szerokie kręgi elit i środowisk, które czerpały od nas impuls do zdobycia wolności i niepodległości. Rządzący dziś Węgrami uważają się za uczniów polskiego kuriera z czasów II wojny światowej prof. Wacława Felczaka. To on wskazywał im drogę powrotu Węgier do Europy. Czy młode pokolenie Węgrów wychowane w duchu przyjaźni do Polski i Polaków będzie się czuć u nas jako goście oczekiwani?
W polityce trzeba mocnej i nie gorącej głowy. Przyjaźń nie jest przedmiotem dealu, przyjaźń zobowiązuje. Czy wyciągną z tego wnioski nasi rządzący i uderzą się w piersi? I po wyborach 3 kwietnia zdobędą się na gest odwagi i przeprosin? Boże błogosław Węgrów i Polaków!
Władysław Motyka